Żłóbek dialogowy a „znaki czasu” i „znaki wieczności"

01. artykul twardowskiNa zdjęciu: ks. Witold Twardowski na odsłonięciu polskiej szopki na monachijskim Dworcu Głównym  4 grudnia 2011 r.

 Ks. prof. Witold Broniewski ze Stuttgartu jest inicjatorem akcji ewangelizacji przez wystawianie szopek w różnych miejscach użyteczności publicznej. Idea apostolstwa żłóbków ks. prof. Witolda Broniewskiego realizowana jest nie tylko w Niemczech, ale we Włoszech, Francji, a także w Polsce. Począwszy od 1996 r. uczniowie Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Kenara w Zakopanem wykonują co roku co najmniej jedną szopkę, która jest wystawiana w okresie adwentu na Dworcu Głównym w Stuttgarcie. Szopki z poprzednich lat wystawiane są w innych miejscach, np. na lotnisku w Stuttgarcie, Zamku Królewskim w Ludwigsburgu, Frankfurcie, Münster i innych niemieckich miastach.

Ksiądz prof. Witold Broniewski urodził się w 1935 r. w Lubaszu  w Wielkopolsce. Od 1951 r. przebywa na emigracji m.in. we Francji, Włoszech, Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Studiował filozofię i teologię. Kapłan, nauczyciel, organizator wystaw, koncertów, spotkań autorskich, przyjaciel polskiej emigracji w Niemczech. Wieloletni przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego w Badenii-Wirtembergii (Polnischer Kulturverein in Baden-Württemberg). Ks. Broniewski opublikował wiele artykułów na tematy filozoficzne i religijne. Wydał cztery książki, w tym o żłóbkach, pt. "Poszukuję Betlejem" ("Auf der Suche nach Bethlehem")a także kilka broszur w j. niemieckim.

 

1. Znaki czasu

Nie skończona dziejów jeszcze praca,
nie przepalony jeszcze glob sumieniem”
C.K. Norwid

„Znaki czasu” – głośno o nich od czasów Soboru. Jak rozumieć to wyrażenie? „Znaki czasu” na pewno mają do czynienia z naszą współczesnością. I to nawet bardzo. Mówiąc o znakach czasu mamy na myśli to, co dobitnie znamionuje i wyróżnia epokę dzisiejszą. Chodzi tu o wyróżnione zjawiska i „stany rzeczy”, potrzeby i bolączki, mocne, ale i słabe strony, blaski, ale i cienie. Są tam rzeczy, które radują, ale i bolą. Chodzi zarówno o szanse jak i zagrożenia czy przesilenia.
Rozpocznijmy od zjawisk dodatnich. Wypada tu wymienić wołanie o godność ludzką i prawa człowieka, podmiotowość marodów i innych wspólnot, pragnienie pokoju, ocalenie środowiska życia, uwrażliwienie na sprawiedliwość społeczną... aby wymienić niektóre najważniejsze.

Ale – niestety – nie można pominąć zjawisk ujemnych i nierzadko groźnych. Ilu współczesnych głęboko pojmuje człowieka, wymiary człowieczeństwa, godność osoby ludzkiej i wielkość ducha? Ilu rozumie potrzebę dobra i ohydę zła? Ilu rozumie, jak fatalne następstwa i ile cierpienia powoduje czynienie czy choćby lekceważenie zła? Ile wysiłku współcześni wkładają w dogłębne przemyślenia wartości, ideałów i wzorców? Skąd m.in. bierze się mierna miłość piękna i sztuki, prawdy i filozofii, doskonałości, miłości i świętości? Myślenie często bywa wątłe i płytkie. Często nie dostrzega się spraw najbardziej źródłowych i podstawowych, a z drugiej strony najważniejszych i liczących się w ostatecznym rozrachunku. Jak często „zdarzają się” wielkie, dojrzałe osobowości?

Zarówno to co raduje, jak i co boli powinno przybierać kształt odpowiednich wyzwań. Jedno i drugie może i powinno stawać się wyzwaniem. Pomnażać i tworzyć dobro, unikać bylejakości i przeciętności, zwalczać zło (rodzące cierpienia), domagające się przezwyciężenia. Mówiąc najkrócej „Zło dobrem zwyciężać”. Żłóbek zwany dialogowym nie może pomijać znaków czasu: ściślej: nie powinien ich nie zauważać.

2. Co oznacza żłóbek dialogowy?

Jakikolwiek żłóbek, jak wszystkim wiadomo, gdziekolwiek na świecie i kiedykolwiek ma zawsze przywoływać narodziny Chrystusa w Betlejem.
Jest po to, aby w świadomości i sercu człowieka przywracać i duchowo uobecniać to wydarzenie, które nie ma równego sobie w całej historii i w całym wszechświecie.
Każdy żłóbek głosi wydarzenie, które przerasta wszelką ludzką miarę: Bóg stał się człowiekiem. Co więcej, stał się niemowlęciem. Głosi choćby nieudolnie, to co stało się w Betlejem. Taka jest jego racja bytu – być jakby żywym i ożywiającym echem tego wydarzenia.
A żłóbek dialogowy? Ma podjąć dialog z wszystkimi ludźmi dobrej woli. Ma też pomagać wzbudzać dobrą wolę.
Ponieważ wielu współczesnych omija kościół – w sensie dosłownym i duchowym, tedy żłóbki dialogowe stawiane są wzdłuż dróg świata: na dworcu, na lotnisku, w szpitalu...

Ponieważ wielu jest zbałamuconych, zagubionych, załamanych i szukających, więc żłóbki zapraszają do zadumy i wertowania Ewangelii. Mają wymowę gestu po bratersku wyciągniętej ręki. A więc nowa ewangelizacja, ale nie inaczej jeno dialogowo.
Ponieważ często radość usiłuje się wykrzesać narkotykami, alkoholem, używkami, hukiem... słowem na wątpliwy sposób, tedy żłóbki przypominają, że istnieje wielka Radosna i Dobra Nowina - z prawdziwego, bo boskiego zdarzenia.
Ponieważ istnieją całe legiony pokrzywdzonych, samotnych, starców, chorych, bezbronnych, tedy żłóbki wołają o solidarność z nimi. Chcą docierać do sumień.
Ponieważ wielu współczesnych utraciło nadzieję silniejszą od śmierci, tedy „nowe żłóbki” chcą ukazać perspektywę nadziei zakotwiczonej w Bogu.

Ponieważ tyle jest podziałów, poróżnień, rowów i przepaści w Europie i na świecie, tedy żłóbki ukazują dialog – jako lek na wyniosłość i butę, na nienawiść i przemoc. Ale i na obojętność i na niefrasobliwość i znieczulenie. Stąd program-nazwa: żłóbek dialogowy.
Każdy żłóbek staje się też zwiastunem jakiegoś przesłania dodatkowego. Zawsze chodzi o troskę o człowieka lub o jakąś wielką sprawę ludzkości: czy to pokój, czy obronę życia, ochronę środowiska, czy o dialog, czy o kulturę z prawdziwego zdarzenia. Sprawy i troskę o drugiego człowieka przywołują postacie-symbole, takie jak Matka Teresa, Janusz Korczak,
Jan XXIII, św. Franciszek i wielu innych.
W oczach tych, którym żłóbki dworcowe leżą na sercu, mają one być naraz: ewangeliczne, ekumeniczne, wielokulturowe, dialogowe, zwiastunami solidarności, nadziei, radości. Mają być echem tej niezrównanej prawdy, że Bóg jest miłością; że pierwszy nas umiłował i umiłował do końca.
Nie zamierzamy jedynie powielać. Obca jest nam czy to sielankowość czy romantyczność nazbyt wielu żłóbków tradycyjnych. Nie odpowiada nam ani widowiskowość ani folklor, a tym bardziej kicz – który w najlepszym wypadku zatrzymuje się na półprawdach i przeżyciach bez głębi i bez autentyzmu. Żłóbki pozbawione są, by tak rzec, szminki kiczu, sielanki, sztuczności, bo stawiają na prostotę i autentyzm.
Żłóbek dialogowy, nawołuje tedy do powrotu do prostoty i autentyzmu Ewangelii. Takie ewangeliczne spojrzenie bynajmniej nie wyklucza ani zadumy, ani zdziwienia, ani olśnienia.
„I tylko zdziwienie się we mnie zestarzeć nie może” – powiada Poetka. Gdzie słowa te sprawdzają się bardziej, niż w obliczu wydarzenia: A Słowo ciałem się stało. Bóg stał się człowiekiem.
Żłóbki dialogowe stają w przestrzeni publicznej, nie sakralnej, np. na dworcu, na lotnisku, w szpitalu, w ratuszu itp... Innymi słowy „żłóbek wychodzi na przeciw ludziom”.
Drugie raczej duchowe miejsce żłóbek ma sprawiać i niejako stwarzać przez swą obecność. Miejsce to staje się wówczas oazą wyciszenia, zadumy, medytacji i kontemplacji. Ale z drugiej strony ma też być miejscem spotkań, radości i bliskości, śpiewu kolęd – w różnych językach.
Choćby z wymienionych dotąd powodów żłóbek dialogowy staje się poniekąd żłóbkiem „alternatywnym”. Stanowi też niby „aggiornamento” ruchu żłóbkowego zapoczątkowanego głównie przez św. Franciszka z Asyżu w Greccio w 1223 roku.
Żłóbek dialogowy, rzecz jasna, nie znosi żłóbka tradycyjnego, a jedynie jakby go poszerza. A poszerza dlatego, ponieważ chce odpowiedzieć na nowe i różnorakie wyzwania – wyrastające z naszej współczesności, jakże odmiennej od minionych wieków. Ma on służyć w szczególności dialogowi, pokojowi i solidarności ze słabymi.
Długo by mówić o żłobkach, które od 15 lat wędrują po Niemczech, Włoszech, Polsce, Słowacji oraz Czechach, Austrii... Wyszły spod dłuta polskich licealistów z Zakopanego, Bydgoszczy, Nowego Wiśnicza, Katowic, Krosna, Częstochowy i Tarnowskich Gór oraz Rzeszowa.
Przedsięwzięcie, którego hasło brzmi: „żłóbki dialogowe” stanowi pewien przyczynek. Wpisuje się ono w liczne wysiłki podejmowane na całym globie na rzecz kultury dialogu,
solidarności, pokoju i na rzecz odnowy kultury, otwierania perspektywy sensu i nadziei; last not least na rzecz głoszenia Dobrej Nowiny, której nie wolno chować pod korcem.


3. Żłóbki solidarności albo: jak odpowiedzieć na ogrom cierpienia?

Istnieje nie tylko „geografia głodu”, ale nadto jakby zwielokrotniona „geografia cierpienia”. Kto uwolni nie tylko „Trzeci Świat” i „Drugi Świat” (po zgliszczach totalitaryzmów) od tego oceanu cierpienia? Tzw. „mocarstwa światowe”? „Kraje bogate”? Czy politycy i partie? Albo nauka? A cierpienia to różne. Nie tylko „cielesne” (zwane także fizycznymi) i losowe, ale i moralne, lub mówiąc ogólnie duchowe – uczuciowe, „metafizyczne”, spowodowane przemijaniem i nieodwracalnością śmierci, a dalej brakiem ostatecznego sensu i ostatecznej nadziei.
Istnieją ogromne rzesze cierpiących i chorych, osamotnionych, bezradnych starców i osieroconych dzieci, bezbronnych – rzuconych na pastwę losu i ... często po prostu gruntownie zapomnianych.
Żłóbki wołają o solidarność z tymi „wyrzutkami”. Tym wołaniem chcą docierać do sumień. I do serc.
Liczni cierpią, bo nie znajdują sensu (swego) życia, co niekiedy wolą tłamsić pod pokrywą rozrywki, „rozbawienia” i „rozproszenia”. Inni nie znajdują nadziei w tym świecie. Nie liczą też na wieczność. Jeszcze inni boleśnie poszukują i sensu i nadziei.
Stąd żłóbki mają pokazywać podwójną perspektywę – sensu i nadziei – w tym świecie i w obliczu wieczności.


4. W kręgu spraw wieczystych

Istnieją zjawiska, które nieodłącznie towarzyszą człowiekowi. Towarzyszą mu przez życie, historię, kulturę. Do nich należy na przykład głód szczęścia i pragnienie spełnienia względnie doskonałości, także nieśmiertelności. Pragnie poznawać oraz docierać do prawdy. Stąd jego poszukiwania i dociekania – liczne i różnorodne. Nader często napotyka na ograniczenia, co więcej na nieprzekraczalne granice. Z czasem poznaje swą miarę, którą nie zawsze chce uznawać. Podlega dla przykładu znacznej nieobliczalności losu. Częściowo musi podlegać przydarzeniom, czy zniewoleniom losu, a częściowo może się z nimi zmagać. Znamionują go tęsknoty i oczekiwania. Odczuwa potrzebę bezpieczeństwa, godnych warunków życia, potrzebę też sprawiedliwości (nie tylko społecznej), a dalej potrzebę bezpieczeństwa i pokoju. Wie co to cierpienie, smutek i żal. Nie może uniknąć przemijania, które kończy się śmiercią.
A przedtem jeszcze doskwiera mu osamotnienie. Tęskni za bliskością, ludźmi przyjaznymi, co więcej za przyjaciółmi. Na taki czy inny sposób marzy o wielkości, chociaż wie, że niekoniecznie dostatecznie walczy ze swoją małością, przeciętnością czy nawet nędzą moralną i inną. Zna swe rozdarcia i swe pięty achillesowe. Bywa rozrywany między prawdą a nie-prawdą, głupotą, między szlachetnością ( a nawet świętością) a nikczemnością i

wyobcowaniem, między pięknem a brzydotą czy ohydą. Oto część kamyczków mozaiki człowieczeństwa.
Urodzonemu w Betlejem nie były i nie są obce sprawy człowieka, o czym świadcza np. „Ojcze nasz” – modlitwa, którą zostawił nam w darze. Albo „Kazanie na górze”. Pochylał się tedy nad człowiekiem, nie tylko po to, aby go podnieść. Bardziej jeszcze pragnie jego uwolnienia (głównie od wewnętrz – na przekór ludzkiemu samozniewoleniu). Pragnie wywyższyć człowieka, a poniekąd w pewien sposób „przebóstwić”.
Ci, co „kształtują” żłóbki dialogowe – myślami, przeżywaniem, ale i rękoma nie mogą nie pamiętać, że Chrystus nie minął człowieka – zostawiając go na wpół żywego w rowie.


5Ku wieczności

Jezus Chrystus narodził się w Betlejem – „w czasie i przestrzeni”. Nie przyszedł na świat poza „światem człowieczym”, poza historią i kulturą, poza kręgiem człowieczeństwa. Co więcej, związał się z określonym językiem (względnie językami), z określoną kulturą oraz z całkiem określoną, szczególną religią.
Chociaż Chrystus wpisany był głęboko we wszystko, co wymieniliśmy, to przecież, by tak rzec, nie jest „pod kluczem” historii, czasu, kultury, języka, judaizmu swoich czasów.
Przyszedł z wieczności i wrócił do wieczności. Jakby przerzucił na zawsze, „na wieki wieków” pomost między wiecznością a czasem, a także na odwrót między czasem i wiecznością.
Otworzył człowiekowi nie tylko perspektywę jakby przepastnego sensu, pełni, życia, nadziei oraz nieśmiertelności, ale nadto wieczności, czyli życia wiecznego w więzi z Bogiem: twarzą w twarz.
Człowieczeństwo przemienił już na ziemii w swoiste „nadczłowieczeństwo”, które oczywiście różni się od życia Übermenscha Nietzschego jak ziemia i niebo. Śmierć przemienił w „transitus”, czyli przejście z przestrzeni życia ziemskiego w przestrzeń życia ześrodkowanego wokół Boga, będącego miłością.
Narodziny Jezusowe zwieńcza Wniebowstąpienie i uwielbienie – jedno i drugie ostatecznie „sub specie aeternitatis”.
Stąd to żłóbek nie tylko stanowi niby echo Wcielenia, ale staje się też „świadkiem wieczności” – nie jakiejkolwiek, ale wieczności, którą określa i ożywia Chrystus właśnie.


6. Nie ma miejsca w gospodzie ( czytaj kościele)?

Jeśli zważyć wszystko, o czym była mowa powyżej, to powstaje pytanie: czy słuszne jest chowanie żłóbka w jakiejś komorze po okresie Bożego Narodzenia? Czy w ciągu roku zdejmujemy krzyż lub drogę krzyżową? Czy zdejmujemy obrazy czy choćby zakrywamy obrazy święte? Czy usuwamy figury nad ołtarzami?
Dlaczego traktować inaczej żłóbek? Bez narodzin nie ma życia człowieczego ani poszczególnych wydarzeń życiowych. Nikt nie wyrzeka się ani korzeni ani źródła. Nie ma rzeki bez źródła. Nie ma życia dorosłego bez okresu dzieciństwa, nie ma dzieciństwa bez narodzin (nie ma narodzin bez ciąży). Ze względu na ludzką „cząstkowość”, na człowieczą niemożność ogarniania całości, tym bardziej całości Chrystusowej (jeśli wolno się tak wyrażać), z przykrej konieczności skupiania się na następujących po sobie częściach, w tym wypadku przypadku na kolejnych misteriach Chrystusa. I nasza myśl i sztuka i liturgia mogą kontemplować tylko „wycinkowo” i tylko po kolei. Ale żadna część nie istnieje mocą własną i sensem własnym, ale mocą i sensem całości. Dlatego miejsce żłóbka jest pośród ludzi, a nie poza wspólnotą ludzi, gdzie ganiają myszy – czy to kościelne, czy nie kościelne.
I jeszcze jedno pytanie. Czy to dobrze zwłaszcza dzieciom odbierać żłóbek w ciągu roku? Do krzyża trzeba dojrzeć. Żłóbek należy do darów, nie tylko darmo danych, ale i takich, które „każde dziecko zrozumie”. Na pewno – na początku jest radość Narodzenia, a po krzyżu jest radość Zmartwychwstania i Chwały.


Ks. Witold Broniewski


 

Copyright Chrześcijańskie Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech e.V. © 2016. All Rights Reserved.